środa, 1 grudnia 2010

Code Numbers

Ten tekst noszę w sercu od dłuższego jazzu, bo o płycie tej klasy, co najnowszy album pianisty Leszka Kułakowskiego zatytułowany Code Numbers, trzeba napisać coś, co wykracza poza zbyt oczywiste przymiotniki w rodzaju: najlepsza, doskonała, wybitna. Kolejny zatem raz siadam do pisania o tej płycie, ale chyba wreszcie znalazłem klucz do tej muzyki.
Pamiętacie może teorię strun, jedną z najpiękniejszych teorii wszystkiego, jaką kiedykolwiek stworzono? Podobnie jak najnowsza płyta Kułakowskiego, teoria strun pełna jest liczb, które podobno wyjaśniają wszelkie tajemnice budowy naszego świata. Wg niej struny to jednowymiarowe struktury o wielkości 10¯³¹ metrów, z których składają się dwuwymiarowe membrany wibrujące w dziesięciowymiarowej przestrzeni, stanowiące budulec wszystkich znanych nam cząstek elementarnych.

To nieważne, że nic z tego nie rozumiem, nie wiadomo, czy to wszystko jest czymś więcej niż ślepą uliczką, w którą zabrnęli fizycy w poszukiwaniu współczesnego Graala. Wszakże pamiętam, że w VI wieku p.n.e Pitagoras, badając dźwięki greckiej liry odkrył, że harmonii brzmienia drgających strun o różnej długości odpowiada przejrzystość łączących je stosunków matematycznych (½, ⅔, ¾ itd.) . To odkrycie było początkiem teorii muzyki i tak mocno wpłynęło na światopogląd Pitagorasa, że sformułował on pojęcie „harmonii sfer”, podjęte później przez Platona, zgodnie z którym u podstaw całej rzeczywistości tkwi jakaś podstawowa idea, logiczna i niepodważalna, zatem możliwa do wypowiedzenia tak językiem matematyki, jak muzyki, filozofii, a nawet religii.
Jest w tym jakieś szaleństwo bez wątpienia, ale jednocześnie wzlot ducha na niespotykaną skalę i taka też jest muzyka Leszka Kułakowskiego, nie tylko na tej płycie. W kraju pełnym wybitnych pianistów jazzowych (bo gdzie indziej w jednym pokoleniu współistnieją talenty tej miary co Leszek Możdżer, Marcin Wasilewski, Paweł Kaczmarczyk, Piotr Wyleżoł i wielu innych), Leszek Kułakowski zajmuje pozycję kogoś w rodzaju polskiego Theloniusa Monka, Cecila Taylora albo Cedara Waltona, przy czym nie mówię tu o pokrewieństwie brzemienia, lecz o osobowości i twórczym temperamencie. Outsider z natury, ale może i z upodobania, podąża ścieżką rzadziej uczęszczaną, traktem porośniętym burzanem i chwastem. W dziele tym wspaniale go wspomagają jego syn Piotr Kułakowski na basie i Krzysztof Gradziuk na perkusji, którego podziwiamy bardzo za grę w RGG Trio.

I właśnie do stylu tej ostatniej formacji - muzyka ta ma najwięcej podobieństw: wyrafinowana, chłodna, otwarta, improwizująca, rozbrzmiewająca w ciszy impresjonistycznie ledwie naszkicowanej. Nie do pominięcia, jeśli w Waszym krwiobiegu płynie chociaż jedna kropla jazzu.

Maciej Nowotny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...